Syn Adama Stadnickiego herbu Szreniawa bez Krzyża – właściciela ziem ciągnących się od Nawojowej po Szczawnicę, urodził się 16 października 1919 roku w Nawojowej. Jego matką była Stefania z domu Woroniecka.

Młody Józef uczył się w latach 1933-1935 w Gimnazjum i Liceum im. Sułkowskich w Rydzynie pod Lesznem. Maturę zdał w 1938 roku w Nowym Sączu.

Bracia: Józef, Paweł i Andrzej Stadniccy

Stefania i Adam Stadniccy – rodzice Józefa. W 1910 roku Adam poślubił Stefanię (1886–1963) herbu Korybut, córkę księcia Pawła Woronieckiego. Para doczekała się ośmiorga dzieci: 5 córek i 3 synów

Młody Józef

Adam Stadnicki wspominał: wojska niemieckie postępowały z niesłychaną szybkością naprzód, a nasze cofały się. My, tj. Stefa i ja, oraz Matka moja zdecydowaliśmy w każdym razie zostać, strzec domu
i majątku, jedynie ulegając po części ogólnej panice wysłać dzieci: chłopców, Helę, Danusię i Stefcię na wschód, a to do Pełkiń, względnie do Lwowa, do Stefanów Świeżawskich. Więc załadowawszy na platformę trochę cennych rzeczy, m.in. duży perski dywan, wysłaliśmy to końmi, Józio na swej „biedce” ze strzelbą, puchaczem
i „Bzikiem” psem, w towarzystwie Staszka Kociołka puścili się w drogę. Z Pełkiń, które nim dojechali, były już zagrożone, gdzie zastali Jadzię Adasiową Czartoryską z półrocznym synkiem Jerzym, pojechali dalej do Zwierzyńca w ordynacji Zamoyskiej.

Tam zaskoczyły ich walki, tak że musieli kryć się w ziemiankach przed kulami ze stron obu latającymi. Józio wśród tego polował na kuropatwy i strzelał do wron dla puchacza.

Józef Stadnicki z arcybiskupem Adamem Stefanem Sapiehą. Nawojowa, rok 1941

W grudniu 1939 r. mieliśmy pierwszą wizytę gestapo w pałacu. Zabrano nam wtedy radio i całą broń, myśliwską, zabytkową i krótką, mimo wykazania się pozwoleniami, tak władz administracyjnych jak i wojskowych.

Korzystając z przychylnego stanowiska rządu węgierskiego w czasie kampanii wrześniowej, począwszy od dnia 14 września, rozbite jednostki armii polskiej rozpoczęły wycofywać się w kierunku granicy węgierskiej z obszarów Polski południowo-wschodniej.

Po nawiązaniu pertraktacji przez polskie dowództwo na tym odcinku z węgierskimi władzami granicznymi, oddziały wojskowe z bronią w ręku, jak również urzędy i ludność cywilna rozpoczęły przekraczać granicę węgierską. Stan liczbowy polskiej emigracji wojennej na Węgrzech zwiększył się jeszcze o kilkutysięczną grupę osób przedzierających się przez Słowację lub bezpośrednio na Węgry z okupowanego kraju w późniejszym terminie.

Pierwszy punkt przerzutowy powstał w Nawojowej w październiku 1939 roku Zorganizowała go miejscowa nauczycielka, Jadwiga Seifert, z inicjatywy swych krakowskich krewnych i znajomych pracujących w Krakowskiej Bazie Łączności z Zagranicą przy OOB, a następnie przy Komendzie Okręgu SZP – ZWZ.

Był to jeden z najwcześniejszych, bardzo zarazem czynnych, etapów przerzutowych w Sądecczyźnie, współpracujący bezpośrednio z Krakowem i Budapesztem. Tu bowiem w mieszkaniu Jadwigi mieścił się punkt wymiany poczty zagranicznej, obsługiwany przez kuriera Jana Podstawskiego z Piwnicznej.

W szeroko rozbudowanej siatce Seifertówny pracował kilkunastoosobowy zespół, którego czołówkę stanowiła rodzina Mirków: Józef, kierownik miejscowej szkoły, Władysław, u którego Seifert mieszkała i gdzie mieściła się główna melina uchodźców, oraz Stanisław, łącznik doprowadzający uchodźców na punkty przerzutowe w pasie granicznym.

Niestety, nawojowski etap uchodźczy nim rozwinął w pełni swe bogate możliwości, uległ rozbiciu: Seifert sypnięta przez któregoś z jej klientów schwytanych w czasie przejścia granicy została aresztowana 20 lutego 1940 roku i wywieziona do Oświęcimia, a następnie do Ravensbrueck, gdzie 13 kwietnia 1945 roku w czasie ewakuacji obozu zginęła od pocisku artyleryjskiego.

Niemal równocześnie z punktem Seifert rozpoczęła działalność przerzutową w nawojowskim zamku rodzina Stadnickich. Baza przerzutowa u Stadnickich powstała z inicjatywy Wandy Krzeczunowicz, działaczki agend łączności z zagranicą przy Komendzie Okręgu ZWZ w Krakowie, a zarazem kurierki między Krakowem a Budapesztem. Działalność przerzutowa nawojowskiego zamku, kierowana przez Józefa Stadnickiego, miała szerokie powiązanie z całym krajem. Sprawiły to rozległe węzły rodzinne łączące Stadnickich ze wszystkimi niemal rodami magnaterii polskiej, której członkowie, uchodząc za granicę, czynili to niemal zawsze w oparciu o Nawojową.

Uchodźcy, idący za granicę przez siatkę Stadnickich, kierowani byli albo bezpośrednio do Nawojowej, albo do współpracujących ze Stadnickimi domów sądeckich, głównie do Leokadii Kózkowej przy ul. Długosza i do Flis-Kalczyńskich przy ul. Jagiellońskiej, skąd różnymi drogami, najczęściej przez Szczawnicę będącą wówczas własnością Stadnickich, dostawali się za granicę.

Pałac Stadnickich w Nawojowej

Poza tym pewna część uchodźców przerzucona została w różnych punktach pasa granicznego przez służbę leśną Stadnickich, do których należała większa część lasów w sądecko-słowackim Beskidzie.

Prócz szlaku przerzutowego Józef organizował schronienie dla osób poszukiwanych przez Gestapo, rozpowszechniał materiały propagandowe, działał jako oficer łącznikowy między oddziałami AK, współdziałał z BCh, a nawet z partyzancką! sowiecką, dostarczając im żywność.

– Był swego rodzaju tytanem pracy na obszarach Inspektorackiego podziemia. W bezprzykładnej ofiarności, dzielności, poświęceniu i zdyscyplinowaniu przerastał najtęższych działaczy wśród tutejszego aktywu AK, wspominał Stadnickiego były adiutant Inspektoratu „Strumień”, „Niwa”, kpt. J. W. Lipczewski.

Nawojowa, rok 1942. Rodzeństwo Stadnickich. Stoją od lewej: Andrzej, Stefania, Paweł, Anna (Danuta) i Józef. Siedzą od lewej: Maria, Jadwiga i Helena

Był współorganizatorem konspiracyjnej szkoły podchorążych. Na terenie Inspektoratu sądeckiego AK kierował  Udostępniał konspiracji sądeckiej należące do niego leśniczówki wzdłuż granicy ze Słowacją.

Był też twórcą i kilkuletnim komendantem placówki ZWZ –AK w Nawojowej o kryptonimie „Narcyz”, szefem organizacji pomocniczej, założonej w roku 1941 przez działaczy Związku Ziemian, noszącą kolejno kryptonimy: „Uprawa”, „Tarcza”, „Opieka” – tu używał pseudonimu „Kazimierz”, oficerem łącznikowym i kierownikiem wywiadu w komendzie Obwodu. Poza tym wykonywał setki zadań specjalnych na zlecenie Komendy Głównej i Okręgowej oraz Inspektoratu, a zwłaszcza IV, dla którego wypracował wyjątkowo duże efekty.

Złożył przysięgę następującej treści: W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten święty Krzyż, znak męki i Zbawienia. Przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczpospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary mego życia.

Prezydentowi Rzeczypospolitej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy dochowam niezłomnie cokolwiek by mnie spotkać miało.

Adam Stadnicki wspominał:  w 1941 r., zdaje mi się, że 1 VII, zajechało przed pałac auto z dwoma zresztą bardzo uprzejmie zachowującymi się gestapowcami z oświadczeniem, że przyjechali po Jędrka, syna naszego, wówczas dwudziestoletniego.

 

Adam Stadnicki: Józio prowadził niezmordowanie swą akcję w AK. Jeździł swoją „biedką” w góry.

Gdyśmy się zorientowali, że chodzi o jego aresztowanie, prosiliśmy, ja i moja żona, by zamiast niego nas wzięto, jednak na to nie zgodzili się. Jędrek też o tym słyszeć nie chciał i pojechał. Był aresztowany wskutek podejrzenia, że chciał podobno kupić pistolet (empi) od jakiegoś osobnika, który o tym doniósł lub został do zeznań zmuszony torturami. Moja żona pojechała do szefa gestapo Hamanna, żądając zwolnienia Jędrka. Po burzliwej scenie, gdzie Hamann cofając się, mimo że miał na biurku rewolwer, zapytał, czy mamy drugiego syna, i po otrzymaniu potwierdzającej odpowiedzi polecił Józia przywieść do Nowego Sącza na przesłuchanie. Na drugi dzień zawiozłem więc Józia na gestapo.

Wynieśliśmy go z Staszkiem Kociołkiem po schodach do pokoju, gdzie miało być przesłuchanie, po czym w obecności trzech gestapowców i mojej przesłuchiwali go. Józio wszystkiemu przeczył z odwagą i determinacją, mimo że ten biedak, który go oskarżał, twierdził, że Józio chciał kupić od niego broń.

Nie pamiętam, czy czytałem protokół z tej rozprawy, zaraz po niej zostałem zawezwany przez szefa Hamanna, który mi oświadczył, że Jędrek jest niewinny, co do Józia jest przekonany o jego winie, ale „jesteśmy na tyle kulturalni, że kalek nie aresztujemy”. Syn nasz Józio był wskutek przebytej choroby Heine-Medina sparaliżowany częściowo, tak że chodzić nie mógł, wskutek bezwładu nóg.

Placówki AK na Sądecczyźnie, wchodzące w skład obwodu Nowy Sącz kryptonim „Chwast” (J. Bieniek)

Synowi Józefowi (nazywam go zawsze „Józio”) powierzyłem prowadzenie osobiste małego rewiru „Trzycierz” (las między Nawojową i Porębą Małą) oraz kontrolę nad całym gospodarstwem leśnym, jak również całą administracją. Józio prowadził „Trzycierz” wzorowo z wielkim zamiłowaniem, dając dowód i rękojmię, że w jego ręku lasy dobrze, po mojej myśli, prowadzone będą.

Tymczasem Józio prowadził niezmordowanie swą akcję w AK. Jeździł swoją „biedką”, wózeczkiem dwukołowym na kółkach samolotowych w góry, dniami całymi w domu go nie było, organizował, aprowizował oddziały w lasach.

Wiosną 1943 roku Stadnicki został członkiem sztabu Inspektoratu AK w Nowym Sączu. Od lipca 1943 roku wydawał (wraz z członkami rodziny) konspiracyjne pismo „Myśl Polska”.

W kwietniu 1944 roku wszedł w skład Komendy Obwodu AK w Nowym Sączu.

Z „Madejem” współpracowała w konspiracji cała rodzina: matka Stefania, brat Andrzej, siostry Danuta i Stefania, oraz stryjeczni bracia Edward i Eryk, a także spokrewnieni ze Stadnickimi, wysiedleni z Poznańskiego: Antoni, Zygmunt
i Wacław Mańkowscy.

Oryginalną rolę pełnił w tym wszystkim ojciec „Madeja”, Adam, który nie biorąc bezpośredniego udziału w pracach podziemia – finansował je wysokimi wpłatami na rzecz ruchu oporu, oraz dożywiał go potężnymi zastrzykami środków żywnościowych przekazywanych do dyspozycji „Uprawy” – „Tarczy”. Będąc po studiach w wiedeńskiej Hochbodenschule, znał świetnie język niemiecki – potrafił dogadywać się
z okupantem nawet w trudnych kwestiach, co pozwoliło mu pełnić funkcję parawanu kryjącego przez długi czas wybitnie aktywną antyhitlerowską działalność reszty rodziny.

Niemcy poszukiwali konfidentów do współpracy.
W Nawojowej został nim Stanisław Wykręt, członek AK z Placówki „Narcyz”. Skuszono go obietnicą zwolnienia brata  Antoniego z obozu koncentracyjnego. Wykręt przekazał Niemcom listę członków AK wraz z dowódcą Józefem Stadnickim. Pluton gestapo z Nowego Sącza dokonał 2 września  1944 roku rewizji zamku w Nawojowej. Zdążono ukryć niebezpieczne i obciążające dowody, a widok kalectwa Józefa zasiał zwątpienie wśród gestapowców o jego roli w ruchu oporu. I znów oficer przeprowadzający obławę nie zdecydował się na aresztowanie kaleki. A gdy rankiem następnego dnia, na rozkaz szefa gestapo Wilhelma Richarda Raschwitza, przyjechał drugi raz, Stadnickiego już nie było. Wyjechał do powiatu gorlickiego, gdzie w oparciu o pomoc tamtejszych konspiratorów, a zwłaszcza Michała Sandeckiego „Grab” i jego bechowskiej grupy, doczekał końca wojny.

Adam Stadnicki wspominał:  najgorsze czasy nastały, gdy mu się jesienią 1944 r. wózek popsuł, a nowej ośki nigdzie dostać nie było można. Gestapo go szukało i za jego głowę nagroda była wyznaczona. W tej sytuacji udało mu się cudem przedostać do powiatu gorlickiego, gdzie pani Groblewska udzielała mu pomocy, jego nieodstępna łączniczka Elżbieta Lubomirska mu towarzyszyła. Elżbieta, chorowała raz ciężko na zapalenie płuc, leczył ją potem dr Laskowski w Szczawnicy. Po wyzdrowieniu wprost z łóżka udała się do lasu, gdzie w partyzantce pozostała już do końca wojny, była łączniczką Józia.

Tam też u Byszewskich w Lipinkach (pow. Gorlice) ślub wzięli (8 października 1944 r.), na który tylko Stefa pojechała, niestety przybyła, gdy już z kościoła po ślubie wychodzili. Takie smutne było zakończenie okupacji niemieckiej.

Ukrywający się w lesie „Madej”

Członków AK z Placówki „Narcyz” aresztowano 11 września 1944 roku. Po 3 dniach przesłuchiwań zostali rozstrzelani 15 września 1944 roku w Młodowie.

Tablica pamiątkowa w Nawojowej, poświęcona rozstrzelanym akowcom z placówki „Narcyz”

Pogrzeb zamordowanych w Młodowie odbył się w Nawojowej. Ciała pomordowanych ekshumowano 5 kwietnia, a pogrzeb odbył się na drugi dzień 6 kwietnia 1945 r. Na miejsce wiecznego spoczynku trumny nieśli koledzy pomordowanych, którzy uniknęli śmierci z rąk gestapo. Wszystkich pochowano w mogile zbiorowej, na której ustawiono krzyż brzozowy z blaszaną tablicą z nazwiskami pomordowanych. Grób ogrodzono drewnianym płotkiem. Na mogile w dniu 11 października 1981 r. postawiono pomnik-obelisk, który ufundowało okoliczne społeczeństwo.  Został on odsłonięty przez Stefana Waltera, syna zamordowanego Emila w obecności licznie zgromadzonych gości, różnych delegacji, duchowieństwa, mieszkańców Nawojowej i okolicy w asyście Kompanii Honorowej Wojska Polskiego i oddziału Karpackiej Brygady. Tablicę odnowiono w 2013 roku.

Obelisk w Młodowie

Natomiast miejsce kaźni w Młodowie upamiętnione zostało obeliskiem poświęconym pamięci żołnierzy AK z Placówki „Narcyz”, który został odsłonięty 8 maja 1993 roku przez pisarza Eustachego Rylskiego, syna zamordowanego Eustachego Ścibor-Rylskiego.

Adam Stadnicki wspominał:  Józio i Elżbieta zamieszkali po ślubie w Gorlicach, na chwilę tuż przed wysiedleniem, przyjechali do gniazda rodzinnego w Nawojowej, po czym osiedli w Krynicy w willi „Miłej”, którą żona moja sama o własnych siłach, wywożąc meble, obrazy i sprzęt wszelki z Nawojowej, urządziła dla nas jako surogat dawnego domu rodzinnego. Tam Józiowie mieszkali i pracowali przez 15 lat, zyskując sobie uznanie i miłość mieszkańców Krynicy, tam urodziło się ich pięcioro dzieci.

Elżbieta Lubomirska-Stadnicka

Willa „Miła” w Krynicy-Zdroju. Tu mieszkali wysiedleni przez komunistów Stadniccy w latach 1945-1960

Jak wspominał Adam Stadnicki po reformie rolnej i utracie majątku Józef przeprowadził się do Krynicy. Tu zajmował się handlem zbożem. Ukończył też kursy: księgowości i fotograficzny. Mimo szykan ze strony Urzędu Bezpieczeństwa dostał pracę w zakładzie fotograficznym.

Józef Stadnicki

Krynica-Zdrój, grudzień 1945 roku.
(1) Józef Stadnicki i Kazimierz Kmietowicz z upolowanym wilkiem.
(2) Józef Stadnicki i Michał Kmietowicz.  Koń „Brylant” i pies „Topsy”

Krynica-Zdrój. Józef z najstarszą córką

Stadniccy w Krynicy-Zdroju. Rok 1945

Elżbieta Stadnicka wspominała: Józio był nadzwyczajnym człowiekiem i przede wszystkim niezwykle solidnym. Zdecydował się udać do Warszawy – w swoją ostatnią podróż – by błagać o możliwość wysłania Jędrka na leczenie za granicę. Wytężył wtedy wszystkie siły, żeby przejechać na skuterze z koszem, skonstruowanym specjalnie dla niego z Krynicy do Warszawy.

W tym czasie nasz syn leżał bowiem w szpitalu w ciężkim stanie, z otwartymi ranami na nogach, czekając na operację. Minister odmówił udzielenia pozwolenia na wyjazd. Wiedziałam, że mąż ma wrócić w piątek 13 października (1960 r.) i że na noc zatrzyma się u swego brata Pawła.

Tego dnia, wracając do domu, mój mąż zginął w strasznym wypadku. Za dwa dni skończyłby czterdzieści jeden lat.

Stadnicki został pochowany w Krynicy (później ciało przeniesiono do Nawojowej), jego pogrzeb miał charakter manifestacyjny, a mszę św. celebrował ksiądz Krzysztof Małachowski.

Z kolei Prymas Stefan Wyszyński odprawił mszę św. za Józefa u sióstr elżbietanek w Krynicy.

Józef i Elżbieta Stadniccy w Krynicy. Jest to ostatnie zdjęcie  Józefa przed tragiczną śmiercią

W 1964 roku wyszła Elżbieta po raz drugi za mąż za handlowca francuskiego Jeana Olliera (1916–1980) i zamieszkała we Francji. W Polsce mimo starań odmówiono jej przyznania renty po zmarłym mężu.

Stadniccy, w tym Józef, pochowani są przy kościele pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Nawojowej

Stadniccy mieli pięcioro dzieci. Dwoje z nich pozostało w Polsce. Byli to: Cecylia (ur. 1945) – psycholog, oraz Andrzej (ur. 1946) – fizyk i dyrektor w gospodarstwie ogrodniczym w Osoli.

Do Francji wyjechali: Julita (ur. 1948), Zbigniew (ur. 1951) – przedsiębiorca w Bordeaux, i Adam Stefan (ur. 1953) – technik dentystyczny.

Józef miał siedmioro rodzeństwa: najstarsza Maria (1912–2003) wyszła za mąż za Stefana Świeżawskiego, profesora KUL. Jadwiga urodzona w 1913 roku została żoną Adama Czartoryskiego, trzecia z sióstr Helena (1914–1977) była żoną Antoniego Mańkowskiego, Anna (1916–2001) po mężu nosiła nazwisko Gostkowska, a najmłodsza Stefania (1917–1979) została żoną Włodzimierza Jasińskiego. Paweł (1925–1996) był żonaty z Teresą Moszumańską. Średni z synów Andrzej (1920–1945) zmarł w wyniku przeżyć wojennych oraz gruźlicy, której nabawił się w niemieckim więzieniu.

W połowie kwietnia 2014 roku podczas prac remontowych na strychu kościoła w Nawojowej, w zakamarkach ostrołukowego sklepienia, znaleziono metalową skrzynkę amunicyjną, a w niej kilka małych, pożółkłych kopert pełnych dokumentów.

Okazało się, że jest to dokumentacja placówki AK „Narcyz” z lat 1942–1944. Wśród znalezionych dokumentów znalazły się m.in. wykazy osobowe oddziałów partyzanckich, zaopatrzenie, zakup mundurów, meldunki z terenu i materiały szkoleniowe.

Meldunki i dokumenty podpisane przez Józefa Stadnickiego – „Rydwan”, „Madej”, „Kazimierz”

 

UPAMIĘTNIENIE

Józef Stadnicki za walkę z okupantem niemieckim został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Order został mu nadany 3 maja 1944 roku.

Upamiętnienie Józefa Stadnickiego na tablicy PPAN na cmentarzu w Nawojowej

Tablica przy pałacu w Nawojowej

Zdjęcia: Elżbieta Lubomirska-Stadnicka, Grażyna Mirek, NAC, Krzysztof Brożek, Hubert Michalak, www.nawojowa.pl i autor.

Bibliografia:

Józef Bieniek, Wojskowy ruch oporu na Sądecczyźnie część 1. Materiały do historii sztabów Inspektoratu ZWZ – AK, „Rocznik Sądecki” t.12/1971

Józef Bieniek, Wojskowy ruch oporu na Sądecczyźnie część 2. Obwód, „Rocznik Sądecki” t.13/1972

Zygmunt Goetel, Warunki i okoliczności polskiej akcji w kierunku południowym w latach 1939 – 1945 na Węgrzech i na Słowacji, „Rocznik Sądecki” t.9/1968

Elżbieta Lubomirska-Stadnicka, Na krawędzi epok, Wyd. Rosikon Press, Warszawa 2019

Adam Stadnicki, Wspomnienia, „Rocznik Sądecki” t.43/2015.

 

Opracował: Jacek Zygadlewicz

Publikacja non profit


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × pięć =