Jan Kazimierz urodził się 28 marca 1909 roku w Starym Sączu jako syn Józefa Tokarczyka (1878-1954) i Antoniny z domu Ogorzały (1883-1950). Miał trzy siostry: Katarzynę (pannę), Antoninę (po mężu Rokuszewska) i Marię (po mężu Rzońca) oraz jednego brata – Emiliana.

Jan uczęszczał do szkoły podstawowej w Łącku, którą ukończył w 1924 roku, a następnie w latach 1924-1929 kształcił się w znanym Seminarium Nauczycielskim w Starym Sączu. Tu otrzymuje świadectwo dojrzałości.

Od 1929 do 1931 roku pracował jako nauczyciel w szkole podstawowej w Łącku. Służbę wojskową odbywał od 1 X 1931 do 13 IX 1932 roku w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty nr 7 w mieście Śrem w Wielkopolsce. Następnie odbywał praktykę w 1 Pułku Strzelców Podhalańskich.

W latach 1933 do 1938 jest kierownikiem szkoły powszechnej w Zarzeczu k. Zabrzeży. W roku 1933, w kronice szkoły podstawowej w Zarzeczu zapisano m. in.: rok szkolny 1933/34 – liczba uczniów zapisanych 96. Szkoła we wsi u Marcina Turka. W miejsce M. Chwalibóg mianowano Jana Tokarczyka. (…) Rok szkolny 1935/36. Naukę prowadzi Jan Tokarczyk, religię – ks. Antoni Hałgas. Młodzież szkolna objęta akcją dożywiania. W styczniu uczniowie oddziału III i IV przedstawili jasełka. Dochód przeznaczono na założenie w szkole biblioteki szkolnej. (…) Rok szkolny 1934/35. Obsada kadrowa jak poprzednio. Akcją dożywiania objęto całą młodzież szkolną. Chleb wypiekała przez cały rok pani Kunegunda Myjakowa. Oprócz żywności Powiatowy Komitet Powodziowy dostarczył dla dzieci szkolnych 25 par butów i 15 swetrów. W kwietniu tego roku gminę Zarzecze przyłączono do gminy Łącko. Nauczyciel Jan Tokarczyk prowadził kurs I stopnia dla analfabetów, a w wakacje półkolonię.

Pracując w Zarzeczu poznaje swoją przyszłą żonę, pochodzącą z Jasła, nauczycielkę Wandę Gibczyńską. Ślub biorą prawdopodobnie w 1934 roku.

Para doczekała się dwóch córek: Marii ur. 1935 r. (po mężu Hasior) i młodszej Janiny ur. 1946 r. (po mężu Bugajska).

24 sierpnia zostaje zmobilizowany do 1 kompanii „Stary Sącz” batalionu Obrony Narodowej „Limanowa”. Wyrusza z miejsca jej koncentracji w Rytrze, jako dowódca plutonu. Swój udział w kampanii wrześniowej zakończył w Sądowej Wiszni (miasto w województwie lwowskim). Stąd po rozbiciu oddziału na czele 28 żołnierzy powrócił do Łącka.

Działalność konspiracyjną rozpoczyna w 1940 roku wiążąc się z tzw. „Grupą Tymbarską” na terenie Łącka. Członkowie Grupy zajmowali się m.in.: kolportażem prasy podziemnej, organizowaniem przerzutów żołnierzy i oficerów do organizującej się na Zachodzie armii polskiej. Grupa, którą dowodził podporucznik Tokarczyk prowadziła również nasłuch radiowy, oraz wydawała biuletyn pod tytułem „Sobel” (jest to nazwa góry niedaleko Zarzeczy), którego współredaktorem był Jerzy Relinger ps. „San”, uchodźca z okupacyjnej strefy sowieckiej.

W 1942 roku w gminie Kamienica powstaje Polska Organizacja Zbrojna. Tokarczyk obiera sobie pseudonim „Baca” i przejmuje funkcję komendanta. W 1942 roku następuje scalenie POZ z AK. Miejsce Tokarczyka zajmuje porucznik Bogucki ps. „Sęp” z Tymbarku. „Baca” składa przysięgę, która brzmiała: W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten święty Krzyż, znak Męki Zbawienia, przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży jej honoru i o wyzwolenie jej z niewoli, walczyć ze wszystkich sił aż do ofiary mego życia. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg!

I organizuje placówkę AK pod kryptonimem „Sobel”. Eugeniusz Piksa ps. „Harnaś”, wspominał:

Latem 1942 r. działacze limanowskiej Polskiej Organizacji Zbrojnej zorganizowali placówkę w Kamienicy, w skład której weszła zachodnia część gminy Łącko. Placówkę zorganizowali: Władysław Wietrzny „Dęboróg” i Stanisław Leszko „Olcha”, a jej komendantem został Jan Tokarczyk, ps. „Baca” – nauczyciel z Zabrzeży. W jakiś czas potem placówka ta została zreorganizowana, a Tokarczyk przystąpił do tworzenia samodzielnej placówki AK „Sobel” w Zarzeczu. Pomagali mu w tym miejscowi ludzie, przygotowywali broń, amunicję i inny konieczny ekwipunek oraz mundury. Werbował młodych ludzi z Zabrzeży i Łącka, wśród których znalazłem się i ja, współwięzień Gestapo i jego uczeń szkolny. W drugiej połowie 1943 r., ok. 8-20.IX. Tokarczyk przystąpił do zorganizowania obozu w Zarzeczu pod Soblem. Przy pomocy gajowego, Tomasza Chrobaka, wybrał miejsce na obóz i przystąpił do szkolenia młodych żołnierzy. W skład placówki wchodzili: Jan Tokarczyk ps. „Baca” – dowódca, Antoni Ćwikowski „Daniel” – z-ca dowódcy i około 30 partyzantów. Z kolei pracownicy Urzędu Gminy Łącko: Białkowski, Piksa, Kucharski i Leśniak, zostali zaprzysiężeni przez Jana Tokarczyka i zobowiązani do specjalnej ochrony placówki, udzielania informacji o ruchach żandarmerii niemieckiej, a w szczególności placówki niemieckiej w Jazowsku i jej szefa Sikory. Oddział „Bacy” uczestniczył w szeregu akcjach bojowych samodzielnie, np. na terenie Słowacji, oraz wspólnie z oddziałem „Wilk”.

We wrześniu 1944 r. dowódca oddziału „Wilk” (kwaterujący na Mogielicy) po rozmowach z „Bacą” wprowadza jego grupę jako 2 kompanię I batalionu (kryptonim „202”) w skład 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK, który utworzony został w Inspektoracie Nowy Sącz, Okręgu Kraków Armii Krajowej w ramach przygotowań do Akcji „Burza”. Pułk wchodził w skład 21 Dywizji Piechoty AK. W dniu 22 września 1944 roku na dowódcę pułku mianowany zostaje mjr Adam Stabrawa ps. „Borowy”.

Z kolei dowódcą I batalionu był por. Jan Wojciech Lipczewski ps. „Andrzej”, zaś dowódcą 2 kompanii – ppor. Gustaw Górecki ps. „Gustaw”. Jan Tokarczyk pełnił funkcję jego zastępcy, jak również był dowódcą plutonu.

Na początku września pułk został skoncentrowany w rejonie Turbacza w Gorcach, a 24 września 1944 r. złożył przysięgę podczas mszy świętej odprawianej przez ks. Jana Czuja. Uzbrojenie pułku w październiku 1944 składało się z: 2 granatników PIAT, 9 ciężkich karabinów maszynowych, 37 ręcznych karabinów maszynowych, 85 pistoletów maszynowych, 188 pistoletów, 401 granatów, 568 karabinów.

Pułk walczył do stycznia 1945 r. z oddziałami niemieckimi. Zgodnie z rozkazem komendanta Krakowskiego Okręgu Armii Krajowej pułk został rozwiązany 19 stycznia, a jego oddziały zdemobilizowane.

Ważniejszymi walkami I batalionu były: ataki na posterunki straży granicznej – w dniu 15 i 17 października 1944 roku i tzw. Bitwa Szczawska w dniach 13-14 stycznia 1945 roku. To była  ostatnia walka oddziałów 1 PSP AK z przeważającymi, silnie uzbrojonymi oddziałami wojsk niemieckich. W wyniku całodziennej walki oddziały AK, mimo liczebnego osłabienia (zmniejszenie stanu żołnierzy na okres zimy), nie dały się wyprzeć z zajmowanych pozycji. Zginął jeden żołnierz i jeden był ranny po stronie polskiej. Zabitych Niemców oblicza się na kilkadziesiąt ludzi i wielu rannych. W walce pozycyjnej nad tartakiem w Szczawie odznaczył się szczególnie d-ca II kompanii Jan Tokarczyk „Baca”. Dlatego też rozkazem z dnia 20 stycznia 1945 roku dowódca pułku major Adam Stabrawa ps. „Borowy” z upoważnienia dowódcy Grupy Operacyjnej gen. bryg. Bruna Olbrychta ps. „Olza” nadał porucznikowi Tokarczykowi Order Krzyża Virtuti Militari V klasy.

Zainstalowany przez komunistów Urząd Bezpieczeństwa wraz z miejscową placówką „Smierszu” aresztował kolejnych żołnierzy 1 PSP AK. Nieformalną opiekę nad uciekinierami przed aresztowaniem roztaczał w tym czasie mieszkający w Podegrodziu Jan Tokarczyk. Z dokumentów bezpieki wynika, że najprawdopodobniej na początku kwietnia 1945 r. grupa żołnierzy AK pod dowództwem por. Jana Tokarczyka „Bacy” (lub też jedynie na jego rozkaz) zarekwirowała dwa konie wraz z uprzężą oraz wozem w upaństwowionym gospodarstwie rolnym w Brzeznej. Konie oraz wóz zostały następnie sprzedane, a pieniądze w ten sposób uzyskane przeznaczone miały być na utrzymania ukrywających się w powiatach limanowskim i nowosądeckim akowców. Zaraz po tym wydarzeniu por. Jan Tokarczyk został zatrzymany i 6 kwietnia osadzony w limanowskim areszcie PUBP. Fakt ten, jak się wydaje, wpłynął bezpośrednio na decyzję o uwolnieniu przetrzymywanych tam członków podziemia.

I tak 17 kwietnia 1945 r., były podkomendny por. „Bacy”, Jan Wąchała ps. „Łazik” wraz z wywodzącymi się z szeregów oddziału BCh „Opór” Antonim Mrukiem „Guzikiem” i Teofilem Górką „Dywanem” wraz z kolegami przeprowadzili brawurową akcję uwolnienia i rozbicia więzienia PUBP w  Limanowej. W  czasie akcji zginął Antoni Mruk „Guzik”, oraz Franciszek Miśkowiec „Wacek”. W odwecie funkcjonariusze UB następnego dnia aresztowali Wojciecha Dębskiego „Bicza”, dowódcę oddziału BCh „Opór”  i  zakatowali go no śmierć w  siedzibie limanowskiego PUBP. Natomiast skutkiem rozbicia PUBP w  Limanowej było powstanie kilku grup oraz oddziałów antykomunistycznego podziemia niepodległościowego. Tak było też w przypadku Jana Wąchały ps. „Łazik”, który utworzył grupę partyzancką, samemu przyjmując nowy pseudonim „Kamień”. Nosiła ona nazwę – „Oddział Samoobrony AK”. Jego zastępcą był Jan Tokarczyk, który z kolei też przyjął nowy pseudonim – „Murt”.

Nowy oddział „Łazika” działał bardzo aktywnie. W maju 1945 r. stan liczebny grupy wzrósł o kolejnych 7 ludzi, tak że składała się wówczas z 22 osób. Do oddziału tworzonego przez „Łazika” trafiali nie tylko dawni żołnierze podziemia z Podhala i Sądecczyzny, ale też zupełnie nowi na tych terenach ludzie.

Partyzanci skupiali się w tym czasie na odbieraniu miejscowym cywilom oraz dawnym żołnierzom BCh przywłaszczonego przez nich sprzętu zrzutowego oraz na akcjach porządkowych. Z perspektywy bezpieki działalność grupy „Łazika” była dla nich bardzo niebezpieczna. W raportach pisanych do Krakowa z końcem maja 1945 r. donoszono, że z rąk partyzantów zginęło 2 informatorów UB oraz działacz PPR, a także pobitych zostało kilka osób cywilnych.

Jednak dowódca oddziału coraz bardziej akcentował swoją samodzielność i niezależność wobec struktur AK. Trudno też odnaleźć w archiwum dawnego inspektoratu dokumenty świadczące o jakichkolwiek meldunkach „Łazika” do zwierzchników po 24 maja 1945 r. Wydaje się, że „Łazik” utrzymywał kontakt z lokalnymi strukturami AK, jednak samodzielnie podejmował decyzję odnośnie prowadzonych działań i, jak wynika z zachowanych archiwaliów, bardzo krytycznie wypowiadał się na temat swoich zwierzchników.

Adam Winnicki „Pazur”, który ujawnił się 4 lipca 1945 r. w PUBP w Nowym Targu, pisał m. in. w swoim oświadczeniu:

nawiązałem kontakt z por. „Bacą”, który się bardzo ucieszył, że będzie mógł wyjść z ukrycia i pójść do żony i dzieci, i poświęcić się swojemu zawodowi nauczycielskiemu. „Baca” oświadczył mi, że przyłączył do oddziału AK 10-15 ludzi, nad którymi d-ctwo ma Jan Wąchała ps. „Łazik”, „Kapral” i, że ten kapral nie chce mu dać d-ctwa tej grupy, pomimo, że jest oficerem. W innym oświadczeniu Winnicki dodawał: z „Bacą” widziałem się dnia 3 VII 1945 r. koło Łącka. Grupa „Łazika” rozdzieliła się na dwie grupy, część została (2/3) z „Łazikiem”, a reszta poszła za „Bacą”.

Najprawdopodobniej 7 albo 8 lipca 1945 r. Jan Wąchała zjawił się na posterunku MO w Łącku, skąd wykonał telefon do kierownika PUBP w Nowym Sączu Tadeusza Trybusa. W trakcie rozmowy telefonicznej ustalono, że 9 lipca odbędzie się pierwsze spotkanie w sprawie ujawnienia się. W czasie rozmowy okazało się, że w pobliskim Starym Sączu przebywa w tym czasie zastępca „Łazika” – por. Jan Tokarczyk „Baca”. Zdecydowano się więc przenieść spotkanie do Starego Sącza. Po skonsultowaniu się z „Bacą” Wąchała oświadczył funkcjonariuszom UB, że złożenie broni przez jego grupę nastąpi 12 lipca w Starym Sączu. Ostatecznie jednak, aby podnieść rangę tego wydarzenia, zdecydowano się na uroczystą defiladę na rynku w Nowym Sączu. Zarówno „Łazik”, jak i „Baca” deklarowali, że po ujawnieniu się pomogą bezpiece w likwidacji podszywających się pod AK i działających w powiatach limanowskim i nowosądeckim band rabunkowych.

Partyzanci zeszli najpierw do Łącka, gdzie wzięli udział w mszy św. w miejscowym kościele. Podczas kazania wikary i jednocześnie kapelan oddziału miał im powiedzieć, że wprawdzie wychodzą z lasu, zdają broń i idą do pracy, niemniej powinni być przygotowani do podjęcia tej broni w odpowiednim momencie przeciwko wrogowi, który czuwa. Następnie partyzanci przedefilowali przez miasteczko i spotkali się ze starostą sądeckim – Józefem Łabuzem. Stamtąd zabrały ich do Nowego Sącza sowieckie ciężarówki. Na prośbę kierownika tutejszego Urzędu, ppłk. Kijanow oddał do dyspozycji 2 samochody wraz z obsługą, celem przewiezienia tegoż Oddziału wraz z bronią z miejscowości Łącko do Nowego Sącza. – pisał Tadeusz Trybus. – Przyjazd nastąpił o godz. 16-tej i natychmiast przystąpiono do składania broni i amunicji przez członków tej grupy. Złożenie broni przed przedstawicielami PUBP w Nowym Sączu i starostą zwieńczyła uroczysta defilada oddziału na czele z „Łazikiem” przez nowosądecki rynek. Partyzantom towarzyszył w miejsce sztandaru biało-czerwony proporzec. Łącznie ludzie „Łazika” oddali tego dnia 1 cekaem, 5 erkaemów (wraz z pięcioma lufami wymiennymi), 3 kara­binki szturmowe MP 44, 2 pistolety maszynowe MP 40, 9 Stenów, 4 pepesze, 2 tzw. dziesięciostrzałówki, 5 karabinków, 5 pistoletów, 11 granatów i 3812 sztuk amu­nicji.

Wszyscy ujawniający się partyzanci otrzymywali zaświadczenie od kierownika PUBP w Nowym Sączu, w którym precyzowano: Obywatel otrzymuje zaświadczenie, że jest wolny w myśl ustawy wydanej w dniu 3 lipca 1945 r. do Oddziałów Leśnych z zapewnieniem gwarancji wolności. Drugim dokumentem, jaki dostawali ujawnieni żołnierze AK było tzw. świadectwo moralności wystawione przez Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Nowym Sączu i firmowane nazwiskiem Jana Antoniszczaka. W świadectwie tym mowa była o niekaralności danej osoby i jej wzorowym zachowaniu w czasie okupacji niemieckiej. Każdy musiał też podpisać oświadczenie, że nie będzie brał udziału w żadnej działalności skierowanej przeciwko Rządowi Tymczasowemu i Polsce Demokratycznej. Pomimo pozornej otwartości władz komunistycznych i „darowania win”, akowcy pozostawali pod czujnym okiem UB.

Po ujawnieniu się w Nowym Sączu partyzanci z grupy „Łazika” otrzymali od władz powiatowych skierowanie do PUBP w Kamiennej Górze na Dolnym Śląsku, gdzie mieli zgłosić się do pracy w strukturach MO. Według umowy mieli obsadzić jeden ze znajdujących się na tym terenie posterunków milicji – w niemieckim do niedawna Czarnolesiu (obecnie Czarny Bór). Wybór ten wydaje się być nieprzypadkowy, gdyż zarządcą miejscowego majątku był w tym czasie Mieczysław Cholewa „Obłaz” – pochodzący z Sądecczyzny dowódca oddziału BCh „Juhas”.

Ciche poparcie partyzanci otrzymali także od pochodzącego z Nowego Sącza pełnomocnika rządu oraz szefa grupy operacyjnej na pow. kamiennogórski – Tadeusza Kalamana, nauczyciela i kolegi Jana Tokarczyka, piastującego w latach 1945-1948 stanowisko starosty kamiennogórskiego. I tak w obsadzie posterunku w Czarnolesiu oraz przyległych placówek MO znalazło się na przełomie lipca i sierpnia 1945 r. ponad 20 sądeckich partyzantów.

Przez cały okres pobytu na Dolnym Śląsku opiekę nad grupą sprawował Jan Tokarczyk zatrudniony oficjalnie jako księgowy w upaństwowionym gospodarstwie rolnym w Czarnolesiu, a następnie urzędnik w Państwowym Kamieniołomie Bazaltu „Konradów” w tej samej miejscowości. Jerzy Relinger pisał w 1992 roku: posterunek MO w Czarnym Borze był placówką RO AK (Ruchu Oporu Armii Krajowej), powołaną dla ochrony polskiego osadnictwa i w tym rejonie stanowił organizacyjną całość łącznie z administracją cywilną reprezentowaną przez Urząd Gminy w Czarnym Borze. Posterunek oraz Urząd Gminy pieczętował się Orłem w Koronie, bramę posterunku zdobił również Orzeł w Koronie. Działanie posterunku wymierzone było w tym czasie przeciwko szalejącemu bandytyzmowi niszczącemu polskie osadnictwo. Świadomość ryzyka jakie ponosiliśmy nie miała dla nas znaczenia, ponieważ wszyscy wyszliśmy z tego samego zgrupowania partyzanckiego tj. 1 PSP AK i nie uznawaliśmy sowieckiej dominacji nad Polską.

Pomimo że posterunek MO w Czarnolesiu stanowił w 1945 r. de facto działającą pod przykrywką milicji placówkę AK, był jednak z czasem coraz mocniej inwigilowany przez dolnośląską bezpiekę. Dzięki kontaktom w PUBP w Kamiennej Górze zatrudnieni tam partyzanci otrzymali ostrzeżenie, że informatorami odpowiedzialnymi za ich obserwację są Niemiec Erwin Wagner oraz  Marian Jasiński, działacz PPS (w pełni dyspozycyjnej wobec miejscowych struktur PPR). Prawdopodobnie Jan Tokarczyk wydał rozkaz ich likwidacji. Wagner zginął 16 lutego 1946 r. zastrzelony przez Zbigniewa Frankowicza oraz Eugeniusza Piksę.

Po tej akcji Tokarczyk wyjechał na Sądecczyznę i po powrocie został nauczycielem w Stadłach. Tu odwiedzili go Stanisław Piszczek ps. „Okrzeja” i Marian Mordarski ps. „Śmiga”. Namawiali go, by wrócił do partyzantki, żeby został ich dowódcą. Odmówił. Ale ubecy i tak przyszli. Zażądali dobrowolnego wydania broni i rzeczy wojskowych. Zrewidowali mieszkanie i zabrali żołnierskie rękawice, płaszcz, bluzę, pas oficerski, pilotkę, zdjęcia i notatki. Wypuścili go po ośmiu dniach. Zażądali, by dla „swojego dobra” wyjechał.

„Baca” wyjechał więc w kwietniu pociągiem znów do pow. kamiennogórskiego. Nie pojechał jednak do Czarnolesia tylko do Szymrychu (Chełmska Śląskiego). Tu poszedł do swojego dawnego podwładnego, Zbigniewa Karwata ps. „Jur”, który był dyrektorem fabryki tkackiej. Szukał posady. Niestety, nic nie uzyskał. Dyrektor bał się, że ściągnie na siebie zarzut zatrudniania akowców. Z kolei 26 czerwca 1946 r. Jan Kordeczka „Pomsta” zastrzelił Mariana Jasińskiego. Ukrywał się od tej pory na terenie Gdańska pod fałszywym nazwiskiem jako Włodzimierz Wilczewski.

„Baca” w końcu dostał pracę jako księgowy w kamieniołomach. Jednak po zabójstwie Jasińskiego został ostrzeżony że szuka go UB. Eugeniusz Piksa ps. „Harnaś” załatwił mu szybko fałszywe dokumenty na nazwisko Kazimierza Małeckiego. Uciekł do Gdańska. Tu pracował jako księgowy w stołówce Głównego Urzędu Morskiego. Szefem portowej straży był stary znajomy z 1PSP AK – Jan Lipczewski ps. „Andrzej”, który zaproponował mu wyjazd do małej miejscowości Masłowo niedaleko Kartuz.

W tym czasie Tokarczyk pojechał w odwiedziny do żony Wandy do Podegrodzia, gdzie pracowała. Został natychmiast zatrzymany. Ubecy powiedzieli mu wprost, że będą go ciągle tropić i najlepiej żeby…wyjechał. W końcu wypuścili go 14 sierpnia 1946 roku. Wrócił do Masłowa, gdzie razem z Janem Kordeczką „Pomstą” tułali się i dorywczo pracowali jako pomocnicy magazynierów, szoferów, czy kierownicy aprowizacji zakładów rolnych. Doszło jednak do ciężkiej kłótni między nimi. „Baca” pojechał do Lęborka i tu korzystając z amnestii ujawnił się 16 kwietnia 1947 roku.

Złożył oświadczenie: ja niżej podpisany Tokarczyk Jan korzystałem z nazwiska Małecki Kazimierz. Należałem do nielegalnej organizacji AK Obszar południe, Okręg Limanowa, Nowy Targ i Nowy Sącz, 1 Pułk Strzelców Podhalańskich AK w stopniu porucznika. Pełniłem funkcję dowódcy II Kompanii. Używałem pseudonimu „Baca” i posiadałem broń Bergman i colt 9 mm. Dostał oświadczenie ujawnieniowe. Wyjaśniał: powody mojej ucieczki są następujące: za czasów niemieckich – w roku 1939 i 1940 siedziałem w więzieniu, również po wyzwoleniu byłem poddawany śledztwom. Mam kilka ran postrzałowych i od granatów. Nie uśmiechało mi się dalej uciekać …

Znów wrócił w rodzinne strony. Został nauczycielem w Podegrodziu. Zachowało się pismo dotyczące jego uposażenia z tamtego czasu.

W 1947 roku Tokarczykowie (na prośbę Wandy) przenoszą się do Łabowej. Jan zostaje kierownikiem Szkoły Podstawowej, a jego żona pracuje jako nauczycielka. „Baca” zostaje też przewodniczącym rady gminy, jest kierownikiem biblioteko gromadzkiej, pracuje też jako księgowy w Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska.

Wykaz członków Gminnej Rady Narodowej w Łabowej

W 1949 r. kamiennogórska bezpieka powróciła do sprawy niepodległościowej działalności milicjantów z Czarnolesia. Między grudniem 1949 r. a kwietniem 1950 r. aresztowano Jana Kobla, Zbigniewa Frankowicza i Jerzego Relingera oraz współpracujących z nimi Mieczysława Kubackiego, Eugeniusza Piksę, Ryszarda Łazęckiego i Władysława Boligłowę. Wezwany na proces do Wrocławia w 1950 roku Jan Tokarczyk zostaje zatrzymany. Wszystkim postawiono zarzuty działalności na rzecz AK od sierpnia 1945 r. do wiosny 1946 r. oraz udziału w trzech akcjach likwidacyjnych na terenie Czarnego Boru. 8 stycznia 1951 r. po brutalnym śledztwie połączonym z torturami wszystkich skazano na wieloletnie więzienie.

Tokarczykowi postawiono zarzut kierowania  nielegalną organizacją pod nazwą „Armia Krajowa” działającą w okresie lipiec 1945-1946 na terenie woj. wrocławskiego pow. kamiennogórskiego. Oskarżono go o popełnienie przestępstwa z art. 86 § 1 i 2 K.K.W.P. oraz art. 27 K.K.W.P. w zw. z art. 1 ust. 2 i 3 Dekretu z dnia 16 listopada 1945 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa. Podczas przesłuchań wybito mu 16 zębów. Prokurator żądał dla niego dożywotniego pozbawienia wolności. Ostatecznie dostał 15 lat.

Szkoła Filialna w Kotowie

Na skutek amnestii wyszedł w 1955 roku z więzienia we Wronkach i wrócił do domu, do Kotowa. Jego żona Wanda była tu kierowniczką szkoły podstawowej. Tu przebywał kilka lat pozostając bez pracy. Jego zdrowie było zrujnowane. Prawdopodobnie w 1957, ale dokumenty wskazują, że dopiero w roku 1962 wraca do zawodu nauczyciela. W latach 1962-1963 jest nauczycielem stażystą w Szkole Podstawowej w Roztoce Wielkiej. Od 1 marca 1963 roku – nauczycielem kontraktowym. Pozostanie nim do roku 1973/74.

W latach 1962-1964   uczęszczał do Studium Nauczycielskiego w Nowym Sączu.

Gdy miał 60 lat zmarła mu żona Wanda (1969). Jan umiera 18 lat później (1987). Oboje pochowani są na cmentarzu w Nowej Wsi. Tu też leżą ich córki Maria i Janina. Tadeusz Chronowski ps. „Tygrys”, wiceprezes Związku Żołnierzy Armii Krajowej, pisał po latach z goryczą: krótka jest pamięć i wdzięczność ludzka. Prócz najbliższej rodziny i miejscowej ludności nie było współtowarzyszy broni w ostatniej drodze życia porucznika „Bacy” – wielkiego Polaka, patrioty i wychowawcy młodego pokolenia Polaków, który całe swoje życie poświęcił walce o niepodległość Polski.

Tablica na grobie Tokarczyków na cmentarzu parafialnym w Nowej Wsi, 2023.

Wolnej, niepodległej Polski niestety nie doczekał, zabrakło tylko dwóch lat. Mam nadzieję, że „Baca”, „Murt” doczeka się tablicy pamiątkowej, gdyż swoim uczciwym życiem zasłużył, by być wzorem dla następnych pokoleń Polaków. Można też np. nazwać jego imieniem Szkołę Podstawową w Roztoce Wielkiej, gdzie długi czas pracował ten skromny patriota.

Tekst: Jacek Zygadlewicz

Fot. Archiwum Janiny Bugajskiej, Zofii Cempy, IPN Kraków, Jacka Zygadlewicza


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć × 1 =