Wierni katolicy zamieszkujący tereny zachodniej Łemkowszczyzny od Nowego Sącza po Krzyżówkę korzystali z posługi duszpasterskiej parafii rzymskokatolickiej w Nawojowej. Na zdjęciu obok widoczny jest drewniany kościół Nawiedzenia NMP pochodzący z 1595 roku. Fotografię w 1895 roku wykonał pionier polskiej fotografii Walery Eljasz Radzikowski (www.fotopolska.eu). Kościół drewniany rozebrano, kiedy w latach 1894-1898 wybudowano nową murowaną świątynię. Być może fotografię wykonano tuż przed rozbiórką kościoła.
W czasach epidemii cholery w 1847 roku proboszczem tejże parafii był ks. Jan Kluczyński. Kilka faktów z jego życia pomoże zrozumieć istotę jego posługi kapłańskiej.
Jan Baptysta Kluczyński (1810-1864), syn Wincentego, urodził się w Kętach w rodzinie mieszczańskiej. Nauki pobierał w gimnazjum w Bochni i w Cieszynie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1836 roku z rąk bpa tarnowskiego Franciszka Pisztka. Od 1836 był wikarym w Poroninie, od 1837 w Grybowie, a od 1839 w Zebrzydowicach. W 1852 roku objął urząd proboszcza w Żeleźnikowej. Parafia była w opłakanym stanie moralnym, szerzyły się pijaństwo, bijatyki, kradzieże, podpalenia. W 1844 roku ks. Kluczyński założył w parafii Towarzystwo Wstrzemięźliwości. Może dzięki tej działalności rzeź galicyjska nie poczyniła w Żeleźnikowej istotnych spustoszeń. Następnie ks. Kluczyński był proboszczem w parafii Nawojowa w latach 1845-1864, gdzie zmarł 21 listopada 1864 roku. Jego wpisy w aktach metrykalnych dostarczają mnóstwa dodatkowych informacji, bo ksiądz proboszcz oprócz urzędowych danych wplatał uwagi własne.
Rok wielkiej epidemii cholery przyniósł opłakane skutki dla mieszkańców parafii. W 1847 roku w parafii Nawojowa zmarło 520 parafian, z czego na cholerę 218. Z terenu obecnej gminy Łabowa w Czaczowie w 1847 roku zmarło 36 mieszkańców, a roku następnym w Czaczowie zmarło jeszcze 17 osób. Wśród nich zmarła poturbowana przez krowę Marianna Kowalik, córka Ansgara (ang. Oskar) i Marii Dańczak, kmieci z domu nr 35, lat 30, a niezrównany ksiądz Kluczyński swoim zwyczajem dopisał uwagę po polsku: „krowa ią potłukła i umarła dziewiątego dnia nieprzytomnie”.
W Barnowcu w 1847 roku odeszło 9 katolików, z czego cztery osoby zmarły na dyzenterię, a jedna na gorączkę z konwulsjami febris nervosa. Zachorowania na dyzenterię odnotowano od 28 lipca do 23 września.
Ks. Jan Kluczyński notował, które pogrzeby odprawiał gratis. Wiele osób zmarło z głodu (łac. fame) i nędzy. Naliczyłam takich wpisów 26. Nie jestem pewna, czy to wszystkie przypadki, bo głód panował powszechnie. Były to czasy głodu, nędzy, biedy i grasującej zarazy. Darmowe posługi wymuszała nędzna rzeczywistość. Podejście proboszcza podyktowane było przyziemnym realizmem, ale uwagi na marginesach świadczą o ludzkim podejściu księdza Kluczyńskiego do nędzy swoich owieczek i o jego wielkiej empatii. „Ksiądz żyje z ołtarza, a pisarz z kałamarza” – głosi przysłowie, ale zapisy o gratisowej posłudze świadczą o tym, że proboszcz nie tyle pełnił swoją powinność, ale towarzyszył parafianom w traumatycznych chwilach. Przy akcie zgonu Bartłomieja Wróbla mieszkającego w Czaczowie pod nr 27, który zmarł młodo, zaledwie w wieku 30 lat, znajduje się adnotacja napisana po polsku: „Szkoda tego szpitalnika, który pomarł, grzebiąc biednych”. Słowa są pełne żalu, a polskie zapisy narracyjne w księgach metrykalnych w porównaniu z dostojną łaciną były mniej oficjalne, a bliższe ludziom i towarzyszącym im emocjom. Przy okazji jest to zapis niemal kronikarski informujący o tym, że Bartłomiej Wróbel zajmował się w Czaczowie pochówkiem zmarłych na cholerę. Tego typu zapisy są rzadkością, a niejedne księgi już przeglądnęłam.
Ks. Jan Kluczyński był dobrym i szczerym człowiekiem, świetnie znał swoich parafian. Jego dodatkowe osobiste zapiski dowodzą olbrzymiej wrażliwości oraz znajomości ludzkich charakterów. Dają ponadto obraz ówczesnej obyczajowości i wynikającej z niej potrzeby nauczania maluczkich. Z jego zapisów „na marginesie” warto przytoczyć kilka:
Czaczów 1847: „szkoda tego szpitalnika, który pomarł grzebiąc biednych”;
Nawojowa 1847: „upiekł się w czasie, gdy dom był gorzał”;
Nawojowa 1847: „złodziej, na drodze przed Nawojową umarł, gdy go wieźli do aresztu”;
Nawojowa 1847: (dziecko zmarło) post partum mortuus (podczas porodu), ale ksiądz dopisał: „cyganią, bo udusiła matka szelma, tłucząc się z Ziają Błażejem”;
Nawojowa 1847: „Niecnota, z kryminału przyszedł i nie chciał kapłana przyjąć i umarł bez zaopatrzenia, bo duchownego późno wołali. Nogi mu gniły i tyłek”;
Kunina 1847: „Niecnota, rabować pragnął, to go Bóg powołał”;
Frycowa 1847: „baba go zagryzła”;
Frycowa 1847: „zmarł w piciu z głodu i lenistwa”;
Homrzyska 1847: „dobra kobieta (…) dobry człowiek i pobożny, żałuję oboje mocno”;
Łęg 1847: podczas głodu „najadł się, jak poprzedni brat z Kuniny i umarł bez zaopatrzenia”;
Frycowa 1852: „mąż drugi ugłodził tę biedną żonę”;
Nawojowa 1847: „Niecnota nie przyjął kapłana i umarł bez zaopatrzenia nagle”.
Akt zgonu ks. Jana Kluczyńskiego, Nawojowa 1864 roku. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył dziekan ks. Józef Matusik w asyście 22 księży z wikarymi. Taka asysta świadczy o szacunku i poważaniu, jakim cieszył się proboszcz ks. Jan Kluczyński. Akt zgonu przesłała mi pani Małgorzata Kossakowska.
„Panienki w trunieńki”
Ofiarami epidemii były również dzieci. Nie tylko w czasach zarazy panowała wysoka umieralność wśród niemowląt i dzieci. Dzieci umierały w znacznej liczbie w każdym roku, podczas porodu, na różne choroby lub ginęły w wypadkach. Wspomniał o tym aluzyjnie, niezrównany zresztą w marnym (!) rymowaniu ks. Józef Baka, kiedy w „Uwagach o śmierci niechybnej” w 1766 roku pisał o „panienkach w trunieńkach”:
Śmierć niemodna, kiedy głodna,
Na ząb bierze w cudnej cerze
Z rumieńcem i wieńcem
Panienki w trunieńki.
Pamięci dzieci, ofiar wszystkich epidemii można zadedykować wiersz pochodzący z tablicy poświęconej Matyldzie Sudzie, pewnej dziewczynce z Nawojowej, zmarłej 24 sierpnia 1861 roku w wieku 16 miesięcy. Tablica znajduje się na ścianie XIV kapliczki drogi krzyżowej niedaleko cmentarza parafialnego w Nawojowej:
Klejnociku drogi!
Porwał Cię los srogi.
Tyś w weselu! My na grobie
Płacząc, stoimy w żałobie.
Gdzież się zobaczemy?
Tam, gdzie mniej cierpiemy.
Tekst: Celina Cempa©
Fot. Celina Cempa, www.fotopolska.eu
Źródła:
0 komentarzy